Mieszkający we Francji Irańczyk stworzył płytę, która nawiązuje do zbrojnych incydentów z historii jego pierwszej ojczyzny. Industrial jest tu podstawą. Myliłby się ten, kto spodziewałby się jakichś wyraźnych nawiązań do perskiego etno. Gdzieniegdzie błyskają zarb czy table, lecz generalnie słychać industrialny, metaliczny jazgot ogarnięty gotyckimi brzmieniami, które mogą przywodzić na myśl choćby Prophecy z repertuaru późnego Christian Death. Elektronika, taśmy i sample zaśpewów zbrojnych wędrujących na ostateczny bój. Na okładce starożytne płaskorzeźby i średniowieczne malowidła. Jest groza. Jest patetycznie. Słychać chrzęst oręża wtopiony w dark ambient. Krew się leje.
Choć nie urzekła mnie ta płyta, to jestem pewien, że wiele osób ciągle osiąga niezmierną satysfakcję z obcowania z tego typu muzyką. Np. Laibach, lata 80., czysty, ciągle żywy mrok - czujesz klimat?